The mirror can lie
(Lustro może kłamać)
Doesn’t show you what’s inside
(Nie pokazuje ci co jest w środku)
and it, it can tell you you’re full of life
(I to, to może powiedzieć ci, że jesteś pełen życia)
It’s amazing what you can hide
It’s amazing what you can hide
(To niesamowite co potrafisz ukryć)
just by putting on a smile
(Tylko przez przybieranie uśmiechu)
Nie mam pojęcia co to jest ale podoba mi się ;D
A tu imagin od pewnej imienniczki Wiktorii Mróz :
Promyki słońca przedzierały się przez szybę do mojego
pokoju. Taka pogada utrzymywała się od kilku dni co było dziwne, bo
przecież mieszkam w Anglii. W tym deszczowym kraju, a tu przez już hmmm 6
dni słońce świeci! Nigdy nie byłam rannym ptaszkiem, dlatego postanowiłam sobie poleżeć. Znów moja głowa wylądowała na dużej poduszce. Już miałam zamykać oczy gdy do pokoju wparowało 5 idiotów. Chyba wiecie o kim mowa? Tak mieszkałam z One Direction. Zapytacie pewnie jak to się stało. Pewnego dnia szłam ulicami Londynu tak dokładnie to Oxford Street i zobaczyłam ogłoszenie o wynajęcie pokoju. Chodziłam na studia i mieszkałam w akademiku bo na własne mieszkanie nie było mnie stać, ale płacić za wynajem już bym mogła. Więc spisałam numer na mój telefon. Jeszcze wtedy nie lubiłam zespołu, bo jakoś zajmowałam się bardziej nauką a nie nowościami w świecie muzyki. Tak więc w akademiku zadzwoniłam pod ten numer. Odebrał mi jakiś mężczyzna i zadał jedno podstawowe pytanie: 'Lubisz One Direction'? Odpowiedziałam. że nie wiem co to jest i o jaki jeden kierunek chodzi. On zaśmiał się wtedy do słuchawki i powiedział bym jutro przyszła na rozmowę. Nazajutrz stałam pod wielkim domem, albo raczej willą zastanawiając się czy to naprawdę tutaj. Nie mając gdzie uciec bo kilkadziesiąt ludzi torowało mi drogę weszłam na posiadłość. Pierwsze co zobaczyłam to dwóch, wielkich ochroniarzy. Zbiło to mnie z tropu, ale podążałam dalej. Kiedy znalazłam się koło nich jeden zapytał kim jestem. Opowiedziałam, że przyszłam tu w sprawie mieszkania. On lekko się uśmiechnął i wpuścił do środka. Kiedy weszłam moim oczom ukazała się przystojna piątka chłopaków. Od razu ich wzrok padł na mnie. Wydawali się oszołomieni tak jak ja jednak potem jedemu z nich, jak się okazało Louis'owi, przypomiało się, że miała przyjść nowa lokatorka. Przywitali się ze mną przedstawiając się. Każdego z nich zmierzyłam wzrokiem a o ile pamięć mnie nie myli zatrzymałam się na Zayn'ie. Wtedy już wiedziałam, że on będzie kimś ważnym dla mnie. Później chłopcom przedstawiłam się ja. Kiedy tak opowiadałam o moim nie ciekawym życiu czułam na sobie czyjś wnikliwy wzrok. Do dzisiaj nie wiem kogo bo w tedy bałam się zobaczyć. Oni znów zaczęli mówić mi o sobie. Wyjaśnili, że ten One Direction czyli jeden kierunek to ich zespół, że są sławni i mają dużo fanek dlatego na początku ochroniarz pytał czy dana osoba lubi One Direction. Tak oto po zaledwie 32 godzinach byłam już na stałe w domu Direction. Prasa jeszcze kilkadziesiąt razy zastanawiała się czy czasem nie jestem nową dziewczyną Harr'ego później Zayna następnie Louis'a, Nialla i Liama. Oczywiście po około 3 dniach sprawa cichła. Ja zaś zaprzyjaźniłam się z każdym z nich a najbardziej z Zayn'em i Louis'em. Ich to dażyłam największym uczuciem a szególnie Zayna. Tak zakochałam się w nim, ale jak dotąd bez wzajemności. Pewnie chcecie dowiedzieć się jak sobie uświadomiła moją miłość do Zayna otóż
była to kolejna impreza zorganizowana przez chłopaków w swoim domu.
Jako, że zawsze lubiłam imprezy nie miałam zamiaru rezygnować. Bawiłam się do ostatniego tchu. Trwało to dość dług, bo że tak powiem byłam "wydajna", ale człowiek jak człowiek zawsze się męczy, więc już cała obolała siadłam przy barze obok Louis'a. Zaczeliśmy rozmawiać popijając drinka. Nagle ni stąd ni zowąd zapytał
czy kocham Zayn'a. Nie zastanawiając się szybko odpowiedziałam, że
tylko i wyłącznie jako przyjaciela. Louis zrobił dziwną minę i głową
pokazał mi gdzie mam się patrzeć. Przekręciłam głowę o jakieś 100 stopni i zobaczyłam Zayn'a i jakąś laskę, która śliniła się do niego. Tak właśnie dowiedziałam się, że czuje coś więcej do Zayn'a. Ale wracam do teraźniejszości.
Do mojego pokoju wparowało 5 idiotów. I zaczęło śpiewać 'Jest czas na wstawanie' i tak przez minute darli mi się. Zauważyli, że nic sobie z tego nie robię Liam i Zayn zaczęli skakać po moim łóżku. Wkórzyło mnie to i wstała bardzo szybko. Wszystkich wyrzuciłam z pokoju. Chciałam znów się położyć, ale jak już wstałam to nie zasnę. Mam tak od dzieciństwa. Popędziłam do łazienki gdzie wzięłam szybki prysznic. Umyta zaczęłam się ubierać. W końcu wyglądałam następująco: czarne rurki, biały top, na to bejsbolówkę, niebieskie trampki i full cap. Gotowa zeszłam na dół gdzie czekała mnie pyszna jajecznica przyżądzona przez mistrza kuchni Harr'ego.Zapewne jako przeprosiny.
-Przepraszamy cię!- zaczął skomleć Niall.
-To nie miało być tak!- dodał Liam.
-Poniosło nas!- wtrącił się Harry.
-Oj weźcie nie obraziłam się czy u was w domu moje milczenie to od razu mój foch?- zapytałam z wielkim bananem na twarzy. Na co wszyscy zerwali się do wielkiego przytulenia. Zawszę lubiłam tego typu okazywanie sobie sympatii ale już po 27 razie kiedy to miałam moje urodziny czar prysł. Teraz to bardzie uważałam to za bezkarne duszenie kogoś.
Tak się składało, że nie miałam nic do roboty więc poszłam z Zayn'em na zakupy o które jęczał już wczoraj. Wziąwszy trochę pieniędzy z mojej awaryjnej skarbonki razem z Zayn'em wyruszyłam w stronę centrum handlowego. Jak ja tego miejsca nienawidziłam. Nie żebym nie lubiła zakupów, ale takie wielkie zgromadzisko sklepów to przesada. Jak zwykle czytał mi w myślach.
-Nie jęcz obiecałaś a poza tym wybiorę ci coś!- entuzjastycznie uśmiechnął się. Czas minął szybko i w mgnieniu oka znaleźliśmy się w centrum. Tam zostałam zaciągnieta do przeróżnych sklepów. W końcu stanęłam przed sklepem z bielizną.
-O nie w tym to akórat mi nie musisz pomagać!- powiedziałam stanowczo. Moje kroki kierowałam już w inna stronę, ale poczułam mocny uścisk na nadgarstku.
-Po tym co widziałem w twojej szafce oczywiście przez przypadek sądzę, że muszę ci pomóc!- pociągnął mnie do wejścia. Ale jak tego by było mało kiedy Zayn głosił swoją przemowę stały koło nas dwie dziewczyny. Kiedy skończył zachichotały a później popatrzyły na mnie jak na ufoludka. Nie miałam wyboru i weszłam do sklepu. Tam oczywiście Zayn zaczął szukać bielizny dla mnie, że niby ja nie potrafię. Nie sprzeciwiałam się tylko żeby nie przynosił mi wstydu. Nagle malut obrócił się w moją stronę i chwycił za nadgarstek ciągnąc do miejsca z dolną bielizną. Tam zaczął szukać, przerzucając wszystko. No i się zatrzymał co oznaczało, że coś znalazł. Bałam się nawet popatrzeć co. Okazało się, że to czarny dół. No tak komplet do czarnej góry, którą właśnie trzymał w drugiej ręce.
-O nie Zayn nawet o tym nie myśl!- krzyknęłam do niego.
-A dlaczego, każda dziewczyna powinna mieć coś podobnego na swój pierwszy raz. No chyba, że nikt się nie skusi- i popatrzył na mnie jak na brzydulę. Miałam tego serdecznie dość! Niech nabija się z kogoś innego. Szczególnie, że zależy mi na nim. Nie chciałam być przy nim ani chwili dłużej. Przy wtórze śmiechów, zapewne ze mnie, wybiegłam ze sklepu. W oczach miałam duże krople. "Nie teraz! Kobieto ogarnij się! Przynajmniej już nie kochasz tego idiotę." Powtarzał mój głos w głowie. Stanęłam w wielkim tłumie. Byłam zmęczona ciągłym biegiem. Nie płakałam w końcu on nie jest już tego wart. Chciałam iść dalej kiedy ktoś zatrzymał mnie. Odruchowo obróciłam się. Był to nikt inny jak on, Zayn.
-Czemu wybiegłaś?- zapytał marszcząc te swoje brwi.
-Bo niejaki Malik mój były przyjaciel wyśmiewał się ze mnie i robił ofiarę losu- odpowiedziałam. Hormony w moim organiźmię zaczęły działać. Chciałam wszystko mu wygarnąć. To, że zakochałam się w nim, że był najważniejszy, ale w końcu nie powiedziałam nic. Nie chciałam jakieś jego niby miłości. Nie chciałam tego użalania się.
-To nie miało być tak! Nie ośmieliłbym się tego zrobić Przepraszam cię- zaczął wygłaszać to już starą mowę każdego z mężczyzn. Tylko ja nie jestem zwykłą kobietą która nabierze się na te sztuczki.
-Tak a jak miało być? I dlaczego nie zrobił byś tak?- znów warknęłam w jego stronę.
-Bo cię kocham- wypowiedział cicho, jakby chciał bym tego nie słyszała, ale nie wiedział, że na te słowa czekałam długie miesiące. Wypowiedział je akurat teraz. Chciałam odpowiedzieć, ale już go nie było. Znikł w wielkim tłumie nawiedzającym centrum. Byłam na siebie zła, że jak zawsze wszystko psuje. "Dlaczego ja mam takiego pecha?"-pytałam siebie w głowie. Nie oczekując odpowiedzi z osoby w moim mózgu, poszłam szukać Zayna. Chodziłam od sklepu do sklepu. Od sklepów z bielizną do zwykłych knajpek. Nie było go. Jak by zapadł się pod ziemie. Na szczęście mój mózg pracował. Gdyby pojechał nie było by jego samochodu na parkingu. Szybko zbiegłam po długich schodach. Moja prędkość była ograniczona, bo tłum wchodził na pierwsze piętro. Po 5 minutach byłam na parkingu. Tylko teraz gdzie stało auto? Mój mózg wyświetlił informacje, że koło wielkiego bilbordu z reklamą Coca-Coli. Wzrokiem omiotłam całe zbiorowisko aut i oto ukazała się reklama. Pobiegłam ile sił w nogach. I nic to nie dało. Auto stało jak stało dwie godziny temu. "Czyli jest tutaj"- znów mózg używał mojego logicznego myślenia. W centrum go nie ma więc może na tej ulicy. Wiedziałam, że ona kończy się parkiem, ale nic więcej. Nie miałam pojęcia gdzie wylatuje ani w jakiej części Londynu jestem. Pozostało mi podążać tą ulicą. Na początku biegłam truchcikiem ,bo bałam się, że przy szybkim biegu mogła bym go nie zobaczyć. Jednak nigdy nie byłam dobra z biegania, po około 10 minutach zziajana usiadłam na krawężniku. Znów intensywnie wpatrywałam się w każdą twarz, ale w żadnej nie rozpoznałam jego. Było późno i co najgorsze na niebie widać było chmury. Człowiek by chciał piękną pogodę wiecznie, ale zawsze po pięknych dniach przychodzi ulewa. Tak właśnie się stało. Szlam w kierunku parku zostało mi zaledwie kilkanaście metrów, a kolo mnie równo padał upragniony dla roślin deszcz. Czułam jak moja bluzka lepi się do ciała. Włosy już miałam doszczętnie przemoczone. Nareszcie znalazłam się w parku. Ludzi nie było. Jakby ktoś specjalnie wszystkich wygonił pozostawiając mnie bez szans. Skręciłam w jedną z alejek. Była podpisana, ale nie miałam ochoty przeczytać liter na tabliczce. Zauważyłam wielką wierzbę płaczącą, osłaniającą kawałek suchego krawężnika. Było to jedyne takie miejsce, bo ławki nie miały nad sobą takich "parasoli". Usiadłam i próbowałam przeanalizować swoje myśli. Z kolejną myślą o zdarzeniu do oczu napłynęły mi kolejne łzy. Nagle poczułam czyjąś ciepłą dłoń na swoich plecach. Jak oparzona odwróciłam głowę. Był nie kto inny jak moja zguba, Zayn.
-Co tu robisz w takim deszczu?- zapytał z wyraźną nutką zmartwienia w głosie.
-Szukałam cie i mam zamiar cie przeprosić za to nawrzeszczenie w centrum handlowym i...- nie dokończyłam bo Zayn złączył nasze usta w ciepłym pocałunku. Chwila jak z filmów kiedy to dwoje zakochanych całują się w deszczu. Oby było tak zawsze...
Mi się bardzo podoba *-* A wam?
Do mojego pokoju wparowało 5 idiotów. I zaczęło śpiewać 'Jest czas na wstawanie' i tak przez minute darli mi się. Zauważyli, że nic sobie z tego nie robię Liam i Zayn zaczęli skakać po moim łóżku. Wkórzyło mnie to i wstała bardzo szybko. Wszystkich wyrzuciłam z pokoju. Chciałam znów się położyć, ale jak już wstałam to nie zasnę. Mam tak od dzieciństwa. Popędziłam do łazienki gdzie wzięłam szybki prysznic. Umyta zaczęłam się ubierać. W końcu wyglądałam następująco: czarne rurki, biały top, na to bejsbolówkę, niebieskie trampki i full cap. Gotowa zeszłam na dół gdzie czekała mnie pyszna jajecznica przyżądzona przez mistrza kuchni Harr'ego.Zapewne jako przeprosiny.
-Przepraszamy cię!- zaczął skomleć Niall.
-To nie miało być tak!- dodał Liam.
-Poniosło nas!- wtrącił się Harry.
-Oj weźcie nie obraziłam się czy u was w domu moje milczenie to od razu mój foch?- zapytałam z wielkim bananem na twarzy. Na co wszyscy zerwali się do wielkiego przytulenia. Zawszę lubiłam tego typu okazywanie sobie sympatii ale już po 27 razie kiedy to miałam moje urodziny czar prysł. Teraz to bardzie uważałam to za bezkarne duszenie kogoś.
Tak się składało, że nie miałam nic do roboty więc poszłam z Zayn'em na zakupy o które jęczał już wczoraj. Wziąwszy trochę pieniędzy z mojej awaryjnej skarbonki razem z Zayn'em wyruszyłam w stronę centrum handlowego. Jak ja tego miejsca nienawidziłam. Nie żebym nie lubiła zakupów, ale takie wielkie zgromadzisko sklepów to przesada. Jak zwykle czytał mi w myślach.
-Nie jęcz obiecałaś a poza tym wybiorę ci coś!- entuzjastycznie uśmiechnął się. Czas minął szybko i w mgnieniu oka znaleźliśmy się w centrum. Tam zostałam zaciągnieta do przeróżnych sklepów. W końcu stanęłam przed sklepem z bielizną.
-O nie w tym to akórat mi nie musisz pomagać!- powiedziałam stanowczo. Moje kroki kierowałam już w inna stronę, ale poczułam mocny uścisk na nadgarstku.
-Po tym co widziałem w twojej szafce oczywiście przez przypadek sądzę, że muszę ci pomóc!- pociągnął mnie do wejścia. Ale jak tego by było mało kiedy Zayn głosił swoją przemowę stały koło nas dwie dziewczyny. Kiedy skończył zachichotały a później popatrzyły na mnie jak na ufoludka. Nie miałam wyboru i weszłam do sklepu. Tam oczywiście Zayn zaczął szukać bielizny dla mnie, że niby ja nie potrafię. Nie sprzeciwiałam się tylko żeby nie przynosił mi wstydu. Nagle malut obrócił się w moją stronę i chwycił za nadgarstek ciągnąc do miejsca z dolną bielizną. Tam zaczął szukać, przerzucając wszystko. No i się zatrzymał co oznaczało, że coś znalazł. Bałam się nawet popatrzeć co. Okazało się, że to czarny dół. No tak komplet do czarnej góry, którą właśnie trzymał w drugiej ręce.
-O nie Zayn nawet o tym nie myśl!- krzyknęłam do niego.
-A dlaczego, każda dziewczyna powinna mieć coś podobnego na swój pierwszy raz. No chyba, że nikt się nie skusi- i popatrzył na mnie jak na brzydulę. Miałam tego serdecznie dość! Niech nabija się z kogoś innego. Szczególnie, że zależy mi na nim. Nie chciałam być przy nim ani chwili dłużej. Przy wtórze śmiechów, zapewne ze mnie, wybiegłam ze sklepu. W oczach miałam duże krople. "Nie teraz! Kobieto ogarnij się! Przynajmniej już nie kochasz tego idiotę." Powtarzał mój głos w głowie. Stanęłam w wielkim tłumie. Byłam zmęczona ciągłym biegiem. Nie płakałam w końcu on nie jest już tego wart. Chciałam iść dalej kiedy ktoś zatrzymał mnie. Odruchowo obróciłam się. Był to nikt inny jak on, Zayn.
-Czemu wybiegłaś?- zapytał marszcząc te swoje brwi.
-Bo niejaki Malik mój były przyjaciel wyśmiewał się ze mnie i robił ofiarę losu- odpowiedziałam. Hormony w moim organiźmię zaczęły działać. Chciałam wszystko mu wygarnąć. To, że zakochałam się w nim, że był najważniejszy, ale w końcu nie powiedziałam nic. Nie chciałam jakieś jego niby miłości. Nie chciałam tego użalania się.
-To nie miało być tak! Nie ośmieliłbym się tego zrobić Przepraszam cię- zaczął wygłaszać to już starą mowę każdego z mężczyzn. Tylko ja nie jestem zwykłą kobietą która nabierze się na te sztuczki.
-Tak a jak miało być? I dlaczego nie zrobił byś tak?- znów warknęłam w jego stronę.
-Bo cię kocham- wypowiedział cicho, jakby chciał bym tego nie słyszała, ale nie wiedział, że na te słowa czekałam długie miesiące. Wypowiedział je akurat teraz. Chciałam odpowiedzieć, ale już go nie było. Znikł w wielkim tłumie nawiedzającym centrum. Byłam na siebie zła, że jak zawsze wszystko psuje. "Dlaczego ja mam takiego pecha?"-pytałam siebie w głowie. Nie oczekując odpowiedzi z osoby w moim mózgu, poszłam szukać Zayna. Chodziłam od sklepu do sklepu. Od sklepów z bielizną do zwykłych knajpek. Nie było go. Jak by zapadł się pod ziemie. Na szczęście mój mózg pracował. Gdyby pojechał nie było by jego samochodu na parkingu. Szybko zbiegłam po długich schodach. Moja prędkość była ograniczona, bo tłum wchodził na pierwsze piętro. Po 5 minutach byłam na parkingu. Tylko teraz gdzie stało auto? Mój mózg wyświetlił informacje, że koło wielkiego bilbordu z reklamą Coca-Coli. Wzrokiem omiotłam całe zbiorowisko aut i oto ukazała się reklama. Pobiegłam ile sił w nogach. I nic to nie dało. Auto stało jak stało dwie godziny temu. "Czyli jest tutaj"- znów mózg używał mojego logicznego myślenia. W centrum go nie ma więc może na tej ulicy. Wiedziałam, że ona kończy się parkiem, ale nic więcej. Nie miałam pojęcia gdzie wylatuje ani w jakiej części Londynu jestem. Pozostało mi podążać tą ulicą. Na początku biegłam truchcikiem ,bo bałam się, że przy szybkim biegu mogła bym go nie zobaczyć. Jednak nigdy nie byłam dobra z biegania, po około 10 minutach zziajana usiadłam na krawężniku. Znów intensywnie wpatrywałam się w każdą twarz, ale w żadnej nie rozpoznałam jego. Było późno i co najgorsze na niebie widać było chmury. Człowiek by chciał piękną pogodę wiecznie, ale zawsze po pięknych dniach przychodzi ulewa. Tak właśnie się stało. Szlam w kierunku parku zostało mi zaledwie kilkanaście metrów, a kolo mnie równo padał upragniony dla roślin deszcz. Czułam jak moja bluzka lepi się do ciała. Włosy już miałam doszczętnie przemoczone. Nareszcie znalazłam się w parku. Ludzi nie było. Jakby ktoś specjalnie wszystkich wygonił pozostawiając mnie bez szans. Skręciłam w jedną z alejek. Była podpisana, ale nie miałam ochoty przeczytać liter na tabliczce. Zauważyłam wielką wierzbę płaczącą, osłaniającą kawałek suchego krawężnika. Było to jedyne takie miejsce, bo ławki nie miały nad sobą takich "parasoli". Usiadłam i próbowałam przeanalizować swoje myśli. Z kolejną myślą o zdarzeniu do oczu napłynęły mi kolejne łzy. Nagle poczułam czyjąś ciepłą dłoń na swoich plecach. Jak oparzona odwróciłam głowę. Był nie kto inny jak moja zguba, Zayn.
-Co tu robisz w takim deszczu?- zapytał z wyraźną nutką zmartwienia w głosie.
-Szukałam cie i mam zamiar cie przeprosić za to nawrzeszczenie w centrum handlowym i...- nie dokończyłam bo Zayn złączył nasze usta w ciepłym pocałunku. Chwila jak z filmów kiedy to dwoje zakochanych całują się w deszczu. Oby było tak zawsze...
Mi się bardzo podoba *-* A wam?