czwartek, 7 marca 2013

Rozdział VI

 OCZAMI Zayna
 Siedziałem załamany na krześle. Jeśli jej się coś stanie to nie wiem czy ten dupek przeżyje. Jeśli by umarła nie zdążyłbym jej powiedzieć...
-Pomocy- wyszeptała cicho jakby to było jej ostatnie tchnienie. Tempo odbić jej serca słabło. A ja byłem zdezorientowany, ale przebudziłem się i pobiegłem do doktora. On i gromada pielęgniarek zabrała Amande do dużej sali. Powiedział żebym czekał. Nie mając wyboru siadłem na jednym z wielu niebieskich krzeseł. Twarz schowałem w mokrych od potu dłoniach. Życie nie dawało mi spokoju bo przypomniałem sobie o reszcie. Wyciągłem telefon i szybko skontaktowałem się z Liamem on powiadomił mnie, że wszystko gra i moja siostra leży spokojnie w łóżku. Ucieszyłem się, że chociaż ich nic groźnego nie spotkało. Po rozmowie znów twarz schowałem w dłoniach. Czekałem 5 godzin kiedy to dopiero lekarz wyszedł. Podbiegłem do niego. Widać było na jego twarzy ogromne zmęczenie i smutek. Byłem zawiedziony tymi uczuciami.
-Zrobiłem wszystko co w mojej mocy-mój mózg przesyłał mi informacje, że te słowa zawsze wypowiada lekarz kiedy pacjent umarł. Całe moje ciało ogarneły nieprzyjemne dreszcze. Miałem świat głęboko w dupie. Co mi pozostało.
-I dzięki bogu pacjenta żyje ale było ciężko- dokończył swoje powiedzenie które tak bardzo rozradowało moją dusz. Czułem się jak dzieciak który właśnie wygrał dużą watę Dalej miałem sens...
-A czy mógłbym się z nią zobaczyć?- zapytałem.
-Teraz mamy jeszcze sprawdzić czy pacjentka dobrze się czuje jeśli tak i pana zaprosi to nie ma problemu- powiedział i odszedł. Ja wiedziałem, że nie zaprosi mnie Amanda ona mnie nienawidzi. Może lepiej jak wrócę do domu. Jednak czyjaś siła nie pozwalała mi tak po prostu odejść. Znów siadłem na starym miejscu.
Rozmyślałem nad swoim życiem. Nad tym jak łatwo je stracić. Kiedy to nagle drzwi się otworzyły i z nich wyszedł lekarz.
-Może pan wejść, prosiła bardzo Amanda- powiedział. Na co ja posłałem mu serdeczny uśmiech.
-Dziękuje a z nią dobrze już?- zapytałem.
-Tak dzięki Bogu- odszedł zapisując coś na karcie. Nie czekając ani chwili dłużej wszedłem. Moim oczom ukazała się przygnębiona i zmęczona twarz Amandy na której gościł lekki grymas. Zapewne z powodu pielęgniarki, która właśnie wbijała jej igłę. Pielęgniarka namoczyła w czymś wacik i szybko przyłożyła do miejsca w którym niedawno znajdowała się igła. Szybkimi krokami znikła za białymi drzwiami.
-Cześć prosiłaś żebym przyszedł- powiedziałem niby od niechcenia co miało być moim kamuflażem
-Tak, bo w zasadnie chciałam ci podziękować za wczorajszą pomoc albo uratowanie życia- powiedziała smutna a zarazem radosna. Smutna pewnie tym, że musi to przechodzić a radosna pewnie, że żyje. Mój mózg wywnioskował.
-Nie ma za co to ja powinienem podziękować za pomoc z tym całym Kevinem- usiadłem obok niej na krześle.
-W końcu przyjaciołom się pomaga!- posłała ciepły uśmiech w moim kierunku.
-Amanda może zakopiemy ten cały topór wojenny- wyszeptałem cicho.
-Też miałam taki pomysł, nie ma powodu ciągnąć to dalej- wyciągła rękę w moim kierunku- Zgoda?- chwyciłem jej rękę i lekko potrząsnąłem nią. dodając 'Zgoda'. Zaraz potem rozległ się dźwięk wydobyty z mojego telefonu. Wyciągłem patrząc na wyświetlacz, była to Ashli.
<rozmowa>
-Hej mała i jak po imprezie masz kaca?- zapytałem radośnie.
-Oj tak a ty gdzie jesteś i co się wczoraj stało?- zapytała.
-Ja jestem w szpitalu..-i przerwała mi.
-Stalo ci się coś? Gdzie zaraz przyjadę!- słychać było po jej głosie, że się zmartwiła
-Nie ja tylko Amanda jestem tu z nią i jesteśmy (ze względu na dyskrecje nie podam ;D).
-Ty i Amanda i ty jeszcze żyjesz? Hahaha słaby żart- zaczęła udawać śmiech.
-Dać ci Amande?- zapytałem.
-Tak daj!-powiedziała na co ja szybko oddałem telefon poszkodowanej.
-Hej Ashli...tak to ja...tak niestety jestem w szpitalu...nie żyję...jeśli masz ochotę przyjechać to proszę bardzo a  i kup czekoladę!...też kończę pa. (... te 3 kropeczki to to co mówiła Ashli tylko, że nie słyszałem)
-Przyjedzie z czekoladą- od razu można było zobaczyć wielki promienny uśmiech na jej twarzyczce. Gadaliśmy jeszcze chwile. Później przyjechała Ashli z dużą czekoladą i rozmawialiśmy we trójkę zajadając się słodkością. Mogę uznać, że to najlepszy dzień w moim życiu.

________________________________________________________________
Hejo!
Jest rozdział VI.
Jestem chora i leże w łóżku :C
Stąd nowy rozdział.
Mam niestety smutną wiadomość, bo założyłam się z koleżanką,
że wytrzymam miesiąc bez tego bloga. Strasznie źle się czuje
robiąc to ale zakład to zakład.
Przepraszam, że taki krótki ale dłuższy niż wcześniejszy!!!
Sorry za wszelkiego rodzaju błędy ale mam 38,1 stopnia gorączki
więc znajdą się.
To do zobaczenia za miesiąc dokładnie 8 kwietnia!!!

7 komentarzy:

  1. nie rób więcej takich zakładów ;/ rozdział świetny jak zawsze;P w wolnej chwili zapraszam do mnie. buziole i weny ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem nie będę ale było po imprezie kolegi 18 mial i miałam kaca z tond do Londynu :C

      Usuń
    2. ahm no i bym zapomniała zostałaś nominowana do The Best Blog Award więcej znajdziesz na moim blogu http://my-neme-is-west-stella-west-and-1d.blogspot.com/

      Usuń
  2. Rozdział świetny ;) tylko szkoda ze krótki;( Ale nie mogę doczekać się kolejnego ;).Życze duuzo wennyy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki mega blog Baaaaardzo podoba mi się i muszę nadrobić stratę!!!!!
    Szkoda, że się założyłaś i nie mam po co wstawiać tu linku do swojego bloga ale może twoi fani wejdą
    http://to-nie-los-szczescia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie zakładaj się tak więcej ! Ale koleżanka, nie musi wiedzieć, że od czasu do czasu wchodzisz na bloga xD. Rozdział bardzo mi sie podoba xDD.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super. Kiedy next??:P

    OdpowiedzUsuń